Antek i niezywkła przygoda (bajka relaksacyjna)



Ten dzień dla Antosia nie był zbyt udany. Wracał do domu w bardzo złym humorze.
Nie poszła mu klasówka z matematyki, a przecież tak się do niej uczył. Na w-f zapomniał stroju, a na plastyce łamała mu się ciągle ulubiona, czerwona kredka.
„Cały świat dziś robi mi na złość” -pomyślał.
Nie tak sobie wyobrażał dzień swoich urodzin.
 Nikt w klasie nie złożył mu życzeń. Nawet najlepsi koledzy o nim zapomnieli. W zasadzie nie przejął by się tym, bo przecież ma mało kolegów, ale nie codziennie kończy się dziesięć lat.
Gdy tak wracał do domu, ciągnąc za sobą worek z kapciami, uderzył w coś głową.
-To boli!- krzyknął, rozcierając ogromnego guza na czole.
Gdy podniósł głowę zobaczył ogromne drzewo z zielonymi liśćmi.
-Skąd ono się tu wzięło? -nagle chłopiec zaczął się rozglądać wokół siebie. Był na leśnej polanie, gdzie stał ogromny dąb.
-Ej, ale jak ja się tu znalazłem? 
Chłopiec nadal był w szoku.
Usłyszał za sobą szmer.
Tak jakby coś poruszało się w trawie. Odwrócił się i aż zamarł. To był mały szary zając.
-Ty jesteś Antek?- spytał zajączek. –Ja jestem Edek. Chodź szybko za mną, nie mamy czasu.
-Yyy. Chyba coś tu nie gra. Mówi do mnie zając? Serio?
-Nie gadaj, tylko szybko biegnij za mną.
Antek chociaż uważał to za dziwny pomysł, zrobił to, o co prosił go nowy znajomy. Nadal nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Biegł za Edkiem w gęstwinach traw, przez piękny zielony las, w oddali słychać było szepty różnych zwierząt. Antek myślał, że oszalał.
Gdy tak biegli, zając oglądał się raz na jakiś czas, by sprawdzić, czy nie zgubił chłopca.
-Szybciej, szybciej- ponaglał- to już niedaleko!
Antek biegł tyle, ile sił w nogach. Chociaż ciężko było mu nadążyć za szybkim i zwinnym zającem.
-Zwolnij Antku. Zamknij oczy i daj mi łapkę, to znaczy rękę.- poprosił zajączek.
-Nie ma mowy!- zaprotestował chłopiec.
-Proszę Cię! Na pewno nie pożałujesz.
Antek był pewien obaw, ale spełnił prośbę zajączka.
Zamknął oczy i podał rękę Edkowi. Jego futerko było bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. Zając delikatnie trzymał chłopca za rękę, by ten się nie wystraszył.
Szli bardzo powoli. Antek słyszał tylko szum drzew. Las pachniał pięknie. Ten zapach bardzo go uspokoił. Zapomniał o tym, co wydarzyło się w szkole. Poczuł na sobie maleńkie krople ciepłego deszczu, które spływały mu delikatnie po twarzy.
Nie martwił się, że będzie cały mokry. Było to bardzo przyjemne uczucie. Deszcz kapał mu po nosie. Kap. Kap. Kropelka po kropelce.
-Antku jesteśmy już prawie na miejscu!- oznajmił zając.
Antek poczuł ukłucie w klatce. Nie chciał by ten spacer tak szybko się kończył, przecież dopiero się zaczął.
Wtem usłyszał szum wody. O dużo głośniejszy od szumu drzew, czy też szeptów zwierząt, które zamieszkiwały las.
-Edku, skąd ten dźwięk?
-Zaraz zobaczysz. Jeszcze chwilkę. Jeszcze tylko parę kroków.
-Nie trzymaj już mnie dłużej w niepewności.- chłopiec był bardzo zniecierpliwiony. Czuł zapach czegoś nieznanego.
-Już.
Antek otworzył oczy, ale szybko zaraz je zamknął. Słońce bardzo go raziło. Powoli jeszcze raz spróbował otworzyć najpierw jedno oko, następnie drugie.
Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
Stali z zającem na piaszczystej wydmie. Szybko ściągnął buty, by móc poczuć gorący piasek pod stopami.
„Cudowne uczucie”- pomyślał chłopiec i pobiegł w stronę morza. Ten szum , który słyszał z oddali, to szum fal.
Pachniało pięknie. Antek wziął głęboki wdech. Nie mógł nacieszyć się widokiem pięknych, zielonych traw i drzew, które rosły na wydmach. Wszystko było tak wspaniałe. Tak czyste. Powietrze zapierało dech. Morze tego dnia było wzburzone. Cudowny widok dla oka.
Wszystkie troski Antka odeszły w dal.
Podbiegł bliżej wody.
-Edku, gdzie jesteś?- rozejrzał się. Był sam. Gdy dotknął bosymi stopami wody nagle się ocknął.
-Synku, synku, nic ci nie jest?
-Mama?- Antek był oszołomiony.- Ale gdzie jest Edek? Gdzie ja jestem? Przecież wchodziłem do morza, było tak piękne.
-Kto to jest Edek? Z resztą nieważne. Miałeś wypadek jesteś w szpitalu. Wpadłeś pod samochód.
-Ale to niemożliwe. Wracałem ze szkoły.
-Właśnie.- przerwała mu mama.- Nie zauważyłeś nadjeżdżającego samochodu na pasach. Dobrze, że nic ci się nie stało. A to, co opowiadasz, to widocznie był sen. Straciłeś przytomność.
Chłopiec rozejrzał się i zobaczył koło siebie małego szarego zająca Przytulankę, który mrugnął do niego okiem.
-Mamo, skąd ten zając?- spytał Antek.
-Nie wiem, nie dostałeś go w szkole od kolegów? Trzymałeś go za łapkę, gdy potrącił Cię samochód. Teraz odpoczywaj. –Mama pogłaskała synka i poszła porozmawiać z lekarzem.
„To chyba nie był sen”.- pomyślał Antek i mocno ścisnął zajączka za łapkę.

Komentarze

Popularne posty