Lisek i odzyskane zaufanie (bajka psychoterapeutyczna )




W pięknym, zielonym lesie mieszkał mały, rudy Lisek. Był bardzo przyjacielski i lubił innym pomagać. Liska wyróżniała jedna rzecz. A mianowicie jego ogonek był bardzo krótki.
Niestety spotkała go w lesie bardzo zła rzecz. Kłusownicy. Lisek, gdy był jeszcze malutkim lisiątkiem wpadł w sidła kłusowników. Na szczęście udało mu się uciec, ale miał po tym wydarzeniu przykrą pamiątkę. Bał się ludzi. Cały czas rozglądał się, czy przypadkiem nic złego w lesie się nie czai.
Już nie był taki odważny jak kiedyś.
Na szczęście Lisek nie stracił przy tym ciekawości lasu, w którym mieszkał. Często wybierał się na pisze wycieczki ze swoimi przyjaciółmi. Świetnie razem się bawili i biegali po lesie. Co jakiś czas znajdowali niestety sidła zastawiane przez złych ludzi. Lisek gdy je widział, aż drżał cały w środku.
-Uciekajmy stąd!- powiedział do swoich leśnych przyjaciół, gdy po raz kolejny napotkali wnyki na swojej drodze.
Przyjaciele Liska doskonale wiedzieli, że boi się ludzi i już nie podchodzi tak blisko domów, jak przedtem.
-Nie każdy człowiek jest zły.-powiedziała Sowa.- Na przykład niektórzy ludzie nas dokarmiają i pomagają. Pamiętacie Leśniczego? Kiedyś uratował moje złamane skrzydełko.
-Ja im nie ufam.-skwitował Lisek.- Każdy jest taki sam. Myślą, że jak są od nas więksi i silniejsi to mogą nam oswoić i rozkazywać. Albo co gorsza robić nam krzywdę. Nie uwierzę, że są dobrzy, dopóki się sam nie przekonam na własnej skórze.
Oj Lisek nie zdawał sobie sprawy, że niedługo…
Pewnego  wiosennego dnia jego przyjaciele byli zbyt zajęci, żeby przejść się z nim na spacer po lesie.
Lisek prosił ich i namawiał, ale niestety, każdy miał coś ważnego do zrobienia. Wiewiórka pomagała mamie w spiżarni, licząc orzeszki. Bóbr budował z tatą nową tamę na rzece. Sowa robiła porządki w książkach.
„Nie, to nie. Pójdę sobie sam”- pomyślał Lisek. I też tak zrobił. Cudownie mu się biegało. Spotkał mrówki, które niosły gałązki do mrowiska. Pięknie tego dnia świeciło słońce i ogrzewało rude futerko Liska.
Gdy tak biegł i rozmyślał o niebieskich migdałach, nawet nie zauważył, że wbiegł na nieznaną mu wcześniej polanę.
Hasał sobie zadowolony wśród rozkwitających kwiatów i zielonej trawy.
Nagle nie mógł się poruszyć.
Biedny szarpał się i szarpał, ale jedna łapka zaplątała mu się w jakąś siatkę.
„To ci wstrętni ludzie znów zrobili pułapkę”- pomyślał wściekły.
Wołał z całych sił:
-Pomocy! Pomocy!
Nikt go niestety nie słyszał.
Wtem usłyszał jakiś szelest. Zza wysokiej wierzby wyłonił się człowiek.
Lisek drżał cały ze strachu. Tak bardzo bał się ludzi. Byli wielcy, silni.
-Błagam, nie rób mi krzywdy. – zapiszczał.
Człowiek podchodził bliżej. Był ubrany w zielony strój z taką śmieszną czapką z piórkiem  na głowie. Wyciągał rękę do Liska, ale ten nie mógł się ruszyć. Łapka, która była zaplątana już bardzo go bolała.
Człowiek był co raz bliżej Liska.
Mały rudzielec zamknął oczka, bo nie chciał na to wszystko patrzeć.
„Co ma być, to będzie.”- pomyślał.
Człowiek podszedł tak blisko, jak było to możliwe.
-Nie bój się.-powiedział.- Pomogę ci, ale musisz się trochę uspokoić. Jestem leśniczym.
Lisek z trudem powstrzymał drżenie. Bał się bardzo. Tak wiele słyszał o ludziach od innych zwierząt. Jego przyjaciele mieli różne wspomnienia. Niestety zdarzały się tak przykre, jak te Liska.
Leśniczy powoli rozplątał łapkę Liskowi. Ten był zdumiony, że nic mu się nie stało.
-Dziękuję.- wyszeptał.
-Nie ma za co. Taka jest moja praca. Pomagam zwierzętom i nie robię im krzywdy. Chcę, żeby w lesie żyło się wam lepiej. To ja pomogłem kiedyś pewnej Sowie ze złamanym skrzydłem. Może ją znasz?
-Tak znam, znam.
-Opowiadała mi o tobie. Od razu poznałem cię po ogonie, a w zasadzie po jego braku.
-Myślałem, że wszyscy ludzie są źli. Widocznie ty jesteś inny.
Leśniczy opatrzył łapkę Liska. Dal mu wody i wyniósł z polany.
-Przyjdź tu jutro, to zmienię ci opatrunek. I pamiętaj, że jak raz cię któryś człowiek skrzywdził, to nie znaczy, że wszyscy będą tak robić.
-Jeszcze raz dziękuję. Będę na pewno. Uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty, mógł znaleźć mnie ktoś inny. I kto wie, co by się wydarzyło.
Lisek powoli podreptał do swojej norki.
 Po drodze spotkał swoich przyjaciół, którzy go szukali. Robiło się już ciemno, a on długo nie wracał. Bardzo się o niego martwili.
Opowiedział im swoją przygodę i o tym, że spotkał dobrego człowieka, któremu mógł zaufać.
Gdy łapka mu się zagoiła, tak jak kiedyś odwiedzał ludzi w ich gospodarstwach. Był bardzo ostrożny, ale bał się mniej. Dzięki dobremu Leśniczemu, odzyskał wiarę ludzi, którą stracił wraz z ogonem.

Komentarze

Popularne posty