Miejsce porzuconych prezentów.




Po świątecznej i sylwestrowej przerwie dorośli wracają do pracy, a dzieci do przedszkoli. Tak też było w przypadku małej Agniesi. Każde święta dla dziewczynki były czasem magicznym. Pełnych pysznych potraw na stole które pieczołowicie przygotowała jej mama i które Agniesia tak bardzo lubiła. Na pierogi to czeka cały rok. Mama niestety robi je tylko na święta ponieważ dziewczynka wie jak bardzo czasochłonne jest lepienie pierogów i na te święta postanowiła nawet mamie trochę pomóc. Dostała swój fartuszek i mała stolnicę. Była kupa zabawy i sprzątania ale dziewczyny wiedziały, że warto było. Mimo tylu emocji które miały miejsce przed świętami Aga była nimi bardzo rozczarowana.

Teraz kroczyła z mama za rączkę i miała nietęgą minę. Rano nie chciała się ubrać, z trudem zjadła śniadanie mimo, że mama przygotowała pyszne kakao i dwie śliczne kanapki to Agniesia ciągle miała grymas na twarzy.

Dziewczynka od samych świąt się dąsała, ale fakt, że dziś idzie do przedszkola tylko przypomniał jej o tym okropnym rozczarowaniu.

Jak tylko weszły z mamą do przedszkola powitał je znany gwar dziecięcych śmiechów i pisków. Dziś pierwszy dzień przedszkola po świętach i dzieci mogły wziąć ze sobą nowy prezent, który dostały na święta. Agnieszka postanowiła nic nie wziąć bo nie znalazła pod choinka wymarzonego prezentu.

Pięciolatka z oporem przebrała butki i przytuliła już spóźniona mamę na dowodzenia. Mama życzyła Agniesi miłego dnia i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do wyjścia.  Dziewczynka ruszyła do pułki z lalkami i smętnie przejechała po niej rączka.

Ciocie przedszkolanki pragnęły się przywitać ze wszystkimi dziećmi po przerwie świątecznej bo bardzo stęskniły się za swoimi podopiecznymi. Postanowiły dzisiejszy dzień poświecić na wiele zabaw i posłuchaniu historii świątecznych  każdego z dzieciaczków. Jaką niespodzianką była dla nich apatyczne zachowanie Agniesi. Na pomoc ruszyła ciocia Magda. Była to nie za wysoka 30 letnia kobieta o pięknych ciemnych lokach. Czyli dla Agniesi była już bardzo stara tak jak jej mama. Te słowa zawsze śmieszyły ciocie Magdę co skutkowało atakiem łaskotania i dziewczynka zawsze śmiała się z ciocia do rozpuku.

-Agniesiu, chodź do nas do kółeczka. - Wyciągnęła rękę przedszkolanka. - Zaraz zaczniemy opowiadać o tym co robiliśmy w święta. Nie chcesz tego posłuchać i opowiedzieć co u ciebie?
-Nie chce. - Odpowiedziała dziewczynka uparcie.
Dlaczego? - Zaniepokoiła się ciocia Magda. - Spotkało cię coś złego?
-Tak, mój list nie dotarł do Świętego Mikołaja.- Wzruszyła ramionami dziewczynka. - Mama go chyba nie wysłała.
-Ojej, czyżbyś nie znalazła pod choinką upragnionych prezentów?
Dziewczynka żywo przytaknęła. - Dokładnie tak, cały rok byłam grzeczna, tylko parę razy nie zjadłam obiadu i raz zdarłam na dworze nowe spodenki. - Na jej buzi znowu zagościł już znany cioci Magdzie grymas.
-A powiesz mi kochanie co to był za prezent którego nie dostałaś?
-Chciałam psa. - Jęknęła dziewczynka. - Wyraźnie go narysowałam w liście do Mikołaja. Chciałam go nazwać Max i chodzić z nim na spacery, i się z nim bawić. Był by moim najlepszym przyjacielem ale Mikołaj przyniósł mi lego, lalki i gry. Nie chce głupich lalek chce psa.
Pani Magda głęboko westchnęła i pogłaskała dziewczynkę po plecach.
-Wiem skarbie, że ci przykro ale może spróbujesz się do nas przyłączyć, a my wszyscy spróbujemy jakoś poprawić ci humor?
Agniesia niechętnie się zgodziła ale cały dzień była nieobecna. Inne dzieci chwaliły się prezentami  ale dziewczynce było wszystko jedno. Bez entuzjazmu brała udział w grach i nie miała też apetytu.

Mama zjawiała się po Agę punktualnie i kiedy dziewczynka zmieniała buty widziała jak ta rozmawia o czymś z ciocią Magda.

Następnego dnia dziewczynka szła do przedszkola z troszkę lepszym humorem. Jakoś przeżyła wczorajszy dzień i nikt jej nie dokuczał, że na święta nie dostała psa, co dziewczynka przyjęła z ulgą. Nie chciała się tłumaczyć przed innymi dziećmi, że w tym roku Mikołaj nie odniósł się do jej prośby.

Jednak dzisiejszy dzień w przedszkolu miał być inny niż zwykle. Ciocie oznajmiły, że dziś przygotowały dla nich wycieczkę.
-Wow! Hurra! - Ucieszyły się dzieci. Maluchy przekrzykiwały się by poznać dokąd się dziś udadzą. Ciocia Magda poprosiła o spokój, a minę miała nietęgą wiec dzieci natychmiast się uciszyły i dały jej mówić.
-Dzisiaj wybierzemy się do schroniska.
-Do schroniska? - Zdziwiły się dzieci.- A co to schronisko?
-Wszystkiego dowiecie jak będziemy na miejscu.- Odpowiedziała ciocia i zaczęła pomagać dzieciom się ubrać bo na dworze było chłodno.

Kiedy dzieci dotarły na miejsce okazało się, że w schronisku jest wiele piesków i kotków ale wszystkie bez właścicieli.
Przywitał się z nimi pan Wojtek, który był właścicielem schroniska „Przyjaciel Zwierząt” i zaczął opowiadać. Mówił ile maja obecnie podopiecznych i skąd biorą się zwierzęta w schronisku, a wiele z nich to...
-...nieudane świąteczne prezenty. Kochane dzieci nieraz wydaje nam się, że dostać pod choinkę takiego pieska czy kotka to super sprawa.- Na co wiele dzieci przytaknęła, bo naprawdę taki zwierzak znaleziony pod choinką to najlepszy prezent!
-Pewnie, że super! -Krzyknął Krzysiu. Pan Wojtek wskazał na niego palcem i mrugnął okiem.
-Tak, ale zapominamy, że psy i koty to żywe istoty. One potrzebują naszej uwagi, trzeba się ciagle nimi zajmować, to olbrzymia odpowiedzialność. Często okazuje się, że nie ma się czasu wyjść z nim na spacer, a przecież piesek musi się załatwić. Trzeba go myć, dbać o jego sierść, a kotku regularnie sprzątać w kuwecie. Trzeba je karmić i chodzić na wizyty do weterynarza, czyli lekarza dla zwierząt. Piesek potrzebuje dużo spacerów na które takie małe dzieci jak wy same pójść nie mogą, a wasi rodzice nie zawsze mają czas. - Pan Wojtek podszedł do jednej z zagród za kratami której patrzyły na nich smutne oczy.
- To jest Łatka, była nieudanym prezentem świątecznym i ktoś zostawił ją w lesie. Pare dni się błąkała. - Pan Wojtek wskazał palcem na klatkę dalej.
- A to Gacek. - Gacek zaczął radośnie machać ogonem na dźwięk swojego imienia.
- Co się stało z Gackiem?- Zapytała Agniesia.
- Dziewczynka, która go dostała miała na Gacka alergię i jej tatuś go tu zostawił. - Agnieszka spuściła wzrok. Popatrzyła na te wszystkie biedne zwierzęta i aż zabolało ją serduszko.
- Panie Wojtku. - Zagadnęła nieśmiało dziewczynka. - No bo ja chciałam na święta dostać pieska. Mikołaj mi go nie przyniósł. Myśli pan, że mógł wiedzieć o alergiach i braku czasu?-
Pan Wojtek się uśmiechnął.
- Kochanie, myślę, że Mikołaj właśnie dlatego ci go nie przyniósł. To bardzo mądry Mikołaj. Wiesz.- Podszedł bliżej do dziewczynki i teraz mówił już tylko do niej. -Myślę, że możesz poprosić mamę i czasem nas odwiedzać prowadzimy coś co nazywa się wolontariatem i szukamy osób które czasem by wyszły na spacer z którymś z naszych pupili. Zapytaj mamy pewno się zgodzi. - Uśmiechnął się szeroko do dziewczynki, a i ona posłała mu piękny uśmiech.

Kiedy mama przyszła po Agniesie do przedszkola ta od progu zaczęła opowiadać jej gdzie dziś byli i co robili. W drodze powrotnej zagadała do mamy.
- Wiesz co mamusiu? Muszę Cie przeprosić.
- Ojej kochanie co się stało? - Mama aż przystanęła i ukucnęła do córki żeby mieć ją na wysokości twarzy.
- Bo ja przez całe święta myślałam, że nie wysłałaś mojego listu do Świętego Mikołaja ale już wiem, że tak nie było. Po prostu mój święty Mikołaj jest mądry. Było mi przykro, że nie dostałam pieska ale myślę, że Mikołaj przewidział, że możemy nie mieć dla niego czasu i że jestem jeszcze mała.
- Myślę, że tak mogło by być.- Uśmiechnęła się mama.
- Mamusiu mogę cię jednak o coś prosić?
- Słucham córeczko.
- Chciałabym jeździć czasem do schroniska i wyprowadzać na spacer wszystkie porzucone tam prezenty. Chciałabyś tam jeździć ze mną?
Mama mocno przytuliła swoją pięciolatkę i się zgodziła. Serce mamy rozpierała duma, że ma taką mądra i dobrą córeczkę.

Komentarze

Popularne posty