Olek i cudowny nocniczek (bajka psychoedukacyjna)
Wiosna aż tętniła życiem. Wszystko było zielone i wesołe. Słonko codziennie rano wstawało uśmiechnięte. Mały Olek bardzo się cieszył z nadejścia wiosny. Było ciepło, mógł zaraz po powrocie ze żłobka bawić się z rodzicami w ogrodzie. To była ostatnia wiosna w żłobku Olka. Chłopiec od nowego roku szkolnego miał iść już do przedszkola. Nie mógł się już doczekać nowej sali zabaw, nowych kolegów i koleżanek.
Mamie
Olka tylko jedna rzecz spędzała sen z powiek.
Chłopiec jeszcze chodził w pampersie i nie chciał
się go pozbyć. Panie w żłobku też rozkładały ręce. Oluś był niezłym
uparciuszkiem. Za każdym razem, gdy mama wspominała o nocniku, ten tupał nogami
i się złościł.
Nie
pomagały prośby, groźby a nawet przekupstwa...
Pewnego dnia mama zabrała go do swojej koleżanki,
która miała dwóch starszych synków od Olka. Chłopcy bawili się rewelacyjnie. Biegali
po całym domu udając samoloty. Śmiechom i piskom nie było końca. W pewnym
momencie Marcel, jeden z kolegów Olka zawołał:
-Mamo siusiu!
Chłopiec się zdziwił, czemu Marcel woła mamę.
Przecież można siusiu zrobić w pampersa i nikomu o tym nie mówić.
Mama Marcela zaprowadziła go do łazienki, nawet nie
zauważyła, że Olek idzie za nią.
"A cóż to?"- pomyślał Olek.
Marcel siedział na ogromnym tronie, który zaczął
grać melodie zaraz potem, gdy chłopiec zrobił siusiu.
Olek był zachwycony, ale on miał pampersa. I nie
zamierzał pozbywać się tej wygody.
Chociaż bardzo podobał mu się nocnik starszego
kolegi.
-Oluś też idziesz siusiu?- spytała mama Marcela, gdy
tylko go zauważyła.
-Nie!- odpowiedział Olek i tupnął nogą.
Gdy chłopcy wrócili do zabawy Olek spytał Marcela.
-Nie masz pieluchy?
-Nie mam. Jestem już duży i chodzę do przedszkola.
Nikt w przedszkolu nie nosi pieluchy.
-A ja będę! -krzyknął Olek.
-E tam. Bez pieluchy jest lepiej.- powiedział Tomek,
brat Marcela.
-No pewnie, że jest lepiej. Szybko się biega i robi
siusiu na tronie.-Dodał Marcel.
Gdy wizyta dobiegła końca Olek pożegnał się z
kolegami i wracał dość smutny do domu.
Cały czas myślał o nocniczku Marcela i Tomka. Był
taki kolorowy i do tego z melodiami.
"Też bym taki chciał"- pomyślał. I szeroko
się do siebie uśmiechnął.
Cały tydzień Olek chodził do żłobka i nie miał czasu
zaprzątać sobie niczym innym głowy jak tylko zabawą.
Nadeszła
sobota.
Co sobotę rodzice wybierali się na zakupy, a Olek
zostawał z ukochaną babcią. Tym razem chłopiec bardzo domagał się wyjścia z
rodzicami.
-Mamo proszę, proszę!- krzyczał chłopiec,
podskakując wokół nóg mamy, by ta lepiej słyszała.
Rodzice zgodzili się na wspólną wyprawę. Z Olkiem
zakupy to było prawdziwe wyzwanie. Bardzo lubił wszystko dotykać, co znajdowało
się na sklepowych półkach.
Tym razem było inaczej. Chłopiec był bardzo
grzeczny. Siedział spokojnie w wózku sklepowym. Czekał aż pojadą w alejkę z
nocnikami. Zawsze tam jeździli, tylko Olek za każdym razem protestował, że nie
chce nocnika.
Rodzice długo zastanawiali się, czy jest sens znów
zabierać synka do tej alejki. Już wiele razy był płacz i tupanie nogami. Trochę
byli zmęczeni takimi wybrykami chłopca.
Ale
zaryzykowali.
Olkowi aż się oczy zaświeciły, gdy zobaczył nocnik
taki, jak u swoich kolegów. Był rewelacyjny!
-Mamo! Mamo! Proszę!- krzyczał chłopiec.
Rodzice byli bardzo zdziwieni.
-Synku chcesz taki nocnik?- spytał zdziwiony tata,
pokazując na obiekt marzeń chłopca.
-Tak! Tak!- piszczał z radości Olek.
-No dobrze. Może to dobry wybór.- stwierdziła mama.
Gdy cała rodzina wróciła do domu, Olek nie mógł się
doczekać rozpakowania nocnika.
-Mamo! Mamo siusiu!- krzyczał.
-Naprawdę?- Mama była zdziwiona chęcią posiadania
nocnika przez synka.
Przecież cały czas się zapierał. Pomogła synkowi
ściągnąć spodenki i pieluchę.
Chłopiec usiadł na nocnik. I zabrzmiała wesoła
melodyjka.
Mama
i tata bili mu brawo.
-To wspaniałe! Wspaniałe!- krzyczeli oboje
zadowoleni.
-Synku zakładamy pieluchę?- spytała niepewnie mama.
-Nieee. Oluś już jest dużym chłopcem.- powiedział
zadowolony chłopiec.
-Będziesz wołał, jak będziesz chciał skorzystać z
nocniczka?- dopytywał tata.
-Tak. Oluś będzie wołał. -uśmiechnął się szeroko z
błyskiem w oku.
Chłopiec co chwile wołał:
-Mamo siusiu!
Z wielkim uśmiechem na twarzy. Na początku wołał, bo
chciał posiedzieć na swoim tronie, ale nauczył się kontrolować swoje potrzeby.
Oczywiście zdarzały się wpadki, ale to było bardzo
rzadko. Olek był już dużym chłopcem, który miał iść do przedszkola. A wiadomo,
że w przedszkolu dzieci nie noszą pampersów.
Komentarze
Prześlij komentarz