Kredki Julki (bajka psychoterapeutyczna )
Gdzieś na biurku leżał śliczny kolorowy piórnik. A w nim kredek było więcej niż można było sobie wymarzyć.
Była żółta jak słoneczko.
Pomarańczowa jak pomarańcze.
Czerwona jak maki na polanie.
Fioletowa jak wrzosy.
Zielona jak trawa.
Niebieska jak niebo.
Czarna jak węgiel.
Była też biała. Wszystkie kredki się z niej
wyśmiewały.
-Ha! A co ty możesz narysować na białej kartce?
Przecież nawet nie będzie cię widać. Nikomu nie jesteś potrzebna. Nie to co
my!- przechwalała się czerwona kredka.
-A ja mogę narysować słoneczko, księżyc i gwiazdki.
A nawet słoneczniki. Jeśli tylko chcę. A Ty?- dopytywała się żółta kredka.
-Ja? Nie wiem.- odpowiedziała smutno biała kredka.
Kredki jeszcze długo przechwalały się, która jest
lepsza. Biała cichutko schowała się do piórnika.
Żadna z kredek nie zwracała na nią uwagi.
Nie rozmawiały z nią, nie kolorowały, bo niby co
mogły kolorować białą kredką? Nawet Julka, która była właścicielką kolorowego
piórnika i jego zawartości nie używała białej kredki.
Za każdym razem dziewczynka brała białą kartkę
papieru i rysowała niebieską kredką niebo, żółtą kredką słońce, czerwoną maki,
na zielone j łące.
Czasem brała czarną kredkę, by narysować czarnego
kota na brązowym płocie. A biała leżała sama w piórniku.
Tej nocy kredki przechwalały się, która jest ulubienicą Julki.
-Ooo zobaczcie! Jaki został ze mnie ogryzek.-
zachwycała się zielona kredka.
-O nie nie nie! Mnie częściej temperowała Julka!-
przechwalała się czarna kredka.
- Co wy też za głupoty opowiadacie? Popatrzcie na
mnie.- żółta kredka pękała z dumy.
Faktycznie. Z żółtej kredki, która przechwalał się
najbardziej nie zostało zbyt wiele. Jedynie ogryzek, którym ciężko już było
Julce coś narysować.
Biała kredka nie brała udziały w dyskusji. Była
prawie jak nowa.
Pewnego dnia.
Julka wróciła jakoś wcześniej do domu. Wyciągnęła
piórnik z plecaka i poszukiwała czegoś.
-O jest!- krzyknęła zadowolona.
Wyciągnęła białą kredkę z piórnika. Wszystkie kredki
były bardzo zdziwione.
Dziewczynka wyciągnęła arkusz czarnego brystolu,
rozłożyła go na biurku i zaczęła rysować.
Oj co to był za wspaniały rysunek!
Dziewczynka narysowała piękne góry pokryte śniegiem,
pełno spadających, małych, białych gwiazdeczek z ogromnych białych chmur.
Gdy skończyła rysować dumnie powiesiła rysunek na
ścianie nad łóżkiem.
Nastała noc.
I nie było jak zawsze. Kredki nie przechwalały się
między sobą, która jest lepsza. Podziwiały piękny obraz namalowany przez białą
kredkę.
Nawet żółta i czerwona kredka wyszły z piórnika.
-Naszych obrazów tak nie wiesza nad łóżkiem.-
zadumała się fioletowa kredka.
-Nie doceniliśmy białej kredki.- napomknęła pomarańczowa.
Biała kredka wpatrywała się dumna w namalowany przez
siebie obrazek. Przepełniała ją radość, że mogła tak cudownie bawić się z
Julką.
-Biała kredko?- zagadnęła żółta kredka.
-Tak?- odpowiedziała nieśmiało biała kredka.
-Przepraszamy. Nie doceniliśmy cię. Jesteś wyjątkową
kredką, a my tak ciągle się tylko przechwalaliśmy. Bez ciebie nie było by ani
białych chmur, ani śniegu. Byliśmy zapatrzeni tylko w siebie. To, że nie możesz
rysować na białej kartce nie czyni cie gorszą.
Wszystkim kredkom było bardzo głupio, że tak pochopnie
oceniły białą kredkę.
To, że nie robimy czegoś tak jak inni, nie czyni nas
gorszymi. Może potrafimy coś, czego inni nie potrafią zrobić.
Komentarze
Prześlij komentarz