Myszka Martusia i słodkie kłamstewka (bajka psychoterapeutyczna)
W małej Zielonej
Dolinie mieszkała rodzina myszek. Tata Myszka był szanowanym profesorem
Uniwersytetu Myszkowego, Mama Myszka była bardzo szanowaną gospodynią. Podobno
piekła najlepsze ciasta w okolicy. Państwo Myszkowie mieli dwoje cudownych
dzieci. Córeczka Martusia Myszka była już uczennicą klasy trzeciej w Myszkowej
Szkole Podstawowej, synek Marcinek poszedł niedawno do Myszkowego Przedszkola.
Oj jaka to była szczęśliwa rodzinka. Codziennie rano Mama Myszka po pysznym
śniadaniu zaprowadzała swoje myszki do
szkoły i przedszkola. Tata Myszka dumnie wychodził do pracy życząc swojej
rodzinie miłego dnia. I każdy poranek wyglądał podobnie.
Do czasu…
Pewnego dnia Mama
Myszka upiekła ulubione słodkie bułeczki Martusi.
-Oj mamusiu!- pisnęła
myszeczka.-Jakie one pyszniutkie!- zachwycała się Martusia, wpychając kolejno
bułeczkę za bułeczką do pyszczka.
-Córeczko! Córeczko!-
Pogroziła palcem mama.-Nie objadaj się tak bardzo, bo mysi brzuszek cię
rozboli.
Martusia oczywiście nie
posłuchała swojej mamy i wcinała bułeczki, aż uszy jej się trzęsły.
Mama tylko kiwała
głową, bo wiedziała, czym to się skończy.
Biedna mała myszka
ledwo wytrzymała cały dzień w szkole, tak ją bolał brzuszek, ale nic nie przyznała
się mamie.
Gdy Tata Myszka zawołał
ją na obiad zleciała niczym piorun po schodach w mysiej norce do kuchni.
-Jestem, jestem!-
krzyknęła.
-Dziwnie córuś
wyglądasz.-Zagadnął tata.
-Oj tatusiu, chyba
zmęczona jestem.-Skłamała Martusia.-Zjem szybko obiadek i pędzę odrabiać
lekcje. Oj długo mieszała
widelcem w talerzu. Jeść się jej nie chciało, bo przed obiadem zjadła pochowane
w pokoiku bułeczki ze śniadania, ale nikomu nic się nie przyznała.
-Martusiu nie smakuje
ci?- spytała mama.
-Smakuje, smakuje.-Oparła
myszka wciskając na siłę obiad.
Rodzice dobrze
wiedzieli ,że myszka ich okłamuje i na pewno boli ją brzuszek, ale nie pisnęli
ani słowem. Na drugi dzień mama znów upiekła te same pyszne bułeczki,
które Martusia tak uwielbiała.
Myszka nie mogła się nimi
najeść i znów schowała parę szybko do kieszeni, gdy mama była odwrócona. Mama Myszka oczywiście
wiedziała, co zrobiła Martusia, ale nic , a nic nie pisnęła słówkiem. Gdy małe myszki wróciły
do domu na obiadek , Martusia szybciutko pobiegła do siebie do pokoju.
Wiedziała, że czekają na nią
schowane bułeczki.
„Jakie one są
pyszne.”-pomyślała myszka wpychając je po kolei do pyszczka.
-Dzieciaki umyjcie
łapki i zapraszam na obiad!- słychać było wołanie mamy z kuchni.
Marcinek już był przy
stole, gdy Martusia powoli schodziła na obiad.
-Córeczko, czy coś się
stało?- spytała mama.
-Nie mamo. Nic się nie stało.- skłamała Martusia, chociaż już
bolał ją brzuszek z przejedzenia.
-To siadaj do stołu,
dziś zrobiłam twoją ulubioną zupkę myszkową.
„Ooo niee”- pomyślała
Martusia, ale nie chciała mamie robić przykrości i wciskała w siebie pyszną
zupę.
-Córeczko czy na pewno
dobrze się czujesz?- spytał tata.
-Tak tatusiu, tylko nie
mam chyba dziś apetytu.
Rodzice spojrzeli na siebie, ale
nie powiedzieli ani słowa.
Martusia skończyła jeść
i poszła powolnym krokiem do siebie do pokoiku.
„Oj jak bardzo źle się czuję.”-pomyślała. Całą
noc bolał ją brzuszek. Kręciła się z boku na bok. Nie mogła usnąć, gdy tylko
zamykała oczy, widziała całą miseczkę słodkich bułeczek. Było jej niedobrze.
Z samego rana mama znów
przygotowała pyszne śniadanko, ale Martusia nie mogła patrzeć na jedzenie.
-Martusiu ,czy coś się
stało? Od paru dni nie masz apetytu, źle wyglądasz myszeczko. Może upiec ci
słodkie bułeczki?- spytała mama.
-Ooo niee mamusiu.
–jęknęła Martusia.
-Nie smakowały ci?-
-Smakowały i to bardzo.
-To co się kochanie
stało, że nie masz ochoty ich już dziś jeść?- dopytywała mama.
-Oj mamusiu, bo ja was
okłamałam. Codziennie rano zabierałam kilka bułeczek do kieszeni i najadałam
się nimi przed obiadem.
-To dlatego tak
niechętnie jadłaś ulubione dania.
-Tak mamusiu. Przepraszam,
że Was tak okłamałam, teraz chyba się rozchorowałam przez swoje łakomstwo.
-Martusiu, my z tatą
wiedzieliśmy, że codziennie podkradasz parę bułeczek i chowasz je, by zjeść je
zaraz po szkole. Niepotrzebnie tak robiłaś. Bułeczek by wystarczyło, a jak nie,
to bym jeszcze upiekła. A ty przypłaciłaś to swoim zdrowiem. Nie wolno tak się
objadać. A przede wszystkim nie wolno oszukiwać, bo to bardzo nieładnie!
-Przepraszam mamo!-
wyjąkała Martusia i wtuliła się w fartuszek mamy.
-A teraz zaparzę ci
herbatki. Chyba już długo nie zjesz słodkich bułeczek i mam nadzieję, że już
nas nie okłamiesz.
-Oj nie. Dostałam
nauczkę.
Od tej pory myszka nie
okłamywała rodziców. Nie podkradała jedzenia i nie objadała się słodkościami
przed posiłkami. Martusia dostała słodką
nauczkę za swoje słodkie kłamstewka.
Komentarze
Prześlij komentarz