Nowa fryzura Wojtusia (bajka psychoedukacyjna)
Wojtuś był pogodnym chłopcem i dość rezolutnym, jak
na swój wiek. Wojtuś lubił jeździć na rowerze, chodzić z mamą na plac zabaw,
obok ich domu. Lubił także jabłka i truskawki, którymi za każdym razem plamił
sobie koszulkę. Mało rzeczy było, których chłopiec nie lubił, ale oczywiście
takie rzeczy także się zdarzały. A najważniejszą z nich była jego fryzura. To
znaczy chłopiec bardzo lubił swoje długie kędziorki, ale mamie za każdym razem
rozczesywanie ich spędzało sen z powiek. Rozczesywanie to był pikuś, bo Wojtuś
nie lubił ich także myć.
Za
każdym razem robił dziką awanturę.
Biedna mama, ile musiała się z nim namęczyć.
Prosiła, błagała, ale na nic były jej starania.
Wojtek krzyczał:
-Nie! I kropka!
I mama rozkładała ręce. I nie pomógł specjalny czepek,
sztuczki, kolorowe gąbki, pachnące szampony. Wojtek był nieugięty. Mama wtedy
musiała użyć mocy najwyższej, czyli podstępu.
-Syneczku kochany, a może tak dziś na kolacje pyszne
naleśniki z dżemem truskawkowym?
-Oj tak mamo!- cieszył się Wojtuś.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim?- Pytał.
-Dzisiaj umyjemy włosy.-uśmiechnęła się mama.
Oj Wojtkowi długo przychodziła decyzja. Tak bardzo
lubił naleśniki, zwłaszcza z dżemem.
-No dobra! Ale dziś to ostatni raz!- powiedział
chłopiec.
Mama zgodziła się, bo zgadzała się za każdym „
ostatnim razem”.
Gdy tylko Wojtuś umył włosy, a oczywiście nie obyło
się bez kłótni i jęków, mama zrobiła pyszne naleśniki.
-Mm… Mamo to najpyszniejsze naleśniki, jakie
jadłem.- zachwycał się chłopiec.
Gdy tylko skończył jeść, umył ząbki i wskoczył do
łóżka.
„Uff. W końcu zasnął”- pomyślała mama, odkładając
książkę z bajkami na półkę.
To
był jak zwykle ciężki dzień dla mamy i dla Wojtka.
Mama ciągle zastanawiała się, jak przekonać synka do
mycia włosów. Odkąd pamiętała nie lubił ich myć. Kąpać się to i owszem.
Potrafił chlapać się w wodzie, pływać na basenie, byle tylko nie moczyć włosów.
„Najchętniej to bym ścięła mu te włosy” –pomyślała
mama. „Tylko jak go przekonać do fryzjera?”.
Wojtuś oprócz tego, że nie lubił myć włosów , to
jeszcze nigdy nie był u fryzjera. Raz tylko mama mu obcięła włosy, jak spał,
ale to było dawno temu.
Chłopiec miał już tak długie włosy, że niektórzy na
placu zabaw brali go za dziewczynkę. On wtedy nadymał buzię i się obrażał. Jego
obrażanie i kłótnie przy myciu włosów były jeszcze znośne dla mamy.
Pewnego
jednak dnia miarka się przebrała.
Wojtuś wrócił z przedszkola do domu w bardzo dobrym
humorze. Idealnym do zabawy. Gdy tylko zjadł obiad, wparował szybko do swojego
pokoiku. Miał pewien plan. Chciał być jak Pan Kleks z opowiadania, które
słyszał dziś w przedszkolu.
Znalazł kolorową plastelinę. Zrobił z niej małe
kuleczki i poprzyklejał wszystkie do buzi.
-Ale to jest zabawa!- krzyczał zadowolony.
Mama w tym czasie szykowała mu kąpiel. Gdy Wojtuś
usłyszał tylko wodę lejącą się do wanny, schował się pod łóżko.
W tym czasie, zadzwonił telefon do mamy. Mama
zakręciła wodę i poszła odebrać. Gdy tak rozmawiała, Wojtuś zrobił się senny.
Dzielnie chciał wytrzymać, by przestraszyć mamę, ale sen był silniejszy.
-Wojtusiu! Syneczku! Czas na kąpiel! – wołała mama.
Nikt jej nie odpowiadał. Próbowała szukać synka. Nie
było kuchni, ani w salonie. W jej sypialni także. Gdy weszła do pokoiku synka
zobaczyła straszny bałagan. Wszędzie była plastelina.
-Wojtusiu szybko do mamy, narobiłeś takiego
bałaganu, że zanim się wykąpiesz, musimy posprzątać plastelinę.
Nikt jej nie odpowiedział.
„Pewnie jest w szafie”- pomyślała mama. Jakie było
jej zdziwienie, gdy okazało się, że szafa jest pusta. Zajrzała jeszcze pod
łóżko.
Jej
zdziwienie było ogromne.
Wojtuś
spał sobie w najlepsze. Cały w plastelinie. Ciuchy były posklejane, a co gorsza
plastelinę miał także we włosach.
Mama
postanowiła nie budzić synka, tylko przeniosła go na łóżko, przebrała w piżamkę
i pościągała tyle plasteliny, ile tylko mogła.
Na
drugi dzień, gdy Wojtuś wszedł do kuchni, mama nie była wyszykowana do pracy.
To go bardzo zdziwiło.
-Mamo?-
spytał.
-Tak
synku?
-Czy
ty dziś masz wolne?
-Tak
kochanie. I ty też.
-Ja
też?- zdziwienie malowało się na twarzy Wojtusia.
-Tak
synku, dziś bardzo ważny dzień.
-Moje
urodziny?- dopytywał?
-Nie
Wojtusiu. Mam dla ciebie niespodziankę. A jaką, zobaczysz sam. Teraz zjedz
śniadanko, bo przed nami długi i ważny dzień.
Mama
ubrała odświętnie chłopca i wybrali się do miasta.
-Dziś
zabiorę cię do miejsca, które zamienia małych chłopców w dużych. Chcesz?-
spytała mama.
-Tak
mamo! Tak! Przecież ja już jestem dużym chłopcem!
-No
tak, ale teraz to już będziesz tak oficjalnie dużym chłopcem. Zgadzasz się?
-Pewnie!
– krzyknął Wojtuś i maszerował z mamą za rękę.
W
pewnym momencie zatrzymali się przed wielką wystawą samochodów.
-Ojej mamo co to jest? – spytał chłopiec.
-To synku jest zakład fryzjerski dla dużych
chłopców.
-A możemy tam wejść? Proszę mamo!- Wojtuś ciągnął
mamę za rękę ku drzwi wejściowych.
Mama była zdziwiona, ale zgodziła się. Przecież taki
był jej plan.
Od progu przywitała ich bardzo miła pani, ubrana w
kolorowy fartuszek z mnóstwem różnych nożyczek.
-Ty masz chyba na imię Wojtek prawda? –zapytała.
Wojtek był oczarowany. Skąd ta pani zna jego imię.
Oczywiście mama wcześniej opisała sytuację synka, umawiając go na wizytę u
fryzjera.
-Tak proszę pani- wydukał chłopiec.
-To jak? Od dziś chcesz być już dużym chłopcem?
Wojtek tylko kiwnął głową.
-To zapraszam cię na fotel.
Wojtek rozejrzał się dookoła siebie. „Przecież tu
nie ma foteli”- pomyślał. Wokół stały auta. Ogromne auta, do których można było
wsiąść.
-Wojtusiu daj rękę, to coś razem znajdziemy.
„Aa to o to chodzi. Auta zamiast fotela”- ucieszył
się chłopiec w myślach.
Wojtuś wybrał sportowe czerwone autko. Tak był
zajęty jego obsługą, że nawet nie zauważył, kiedy pozbył się polowy włosów na
głowie.
Lustro było zasłonięte i nic nawet nie podejrzewał,
tak dobrze mu się jechało tym autkiem.
Pani fryzjerce udało się go nawet namówić, na mycie
włosów. Mama była w szoku, ale nie dziwiła mu się. Kto by nie chciał umyć
włosów siedząc na żółtym motorze. A na dodatek szampon pachniał truskawkami,
które tak chłopiec uwielbiał.
Wizyta u fryzjera przebiegła dość sprawnie i
bezboleśnie.
-Wojtku jesteś gotowy?- spytała pani fryzjerka.
-A na co mam być gotowy?
-Jak to na co? Przecież jeszcze nie widziałeś swojej
nowej fryzury.
-Fryzury? To ja mam nową fryzurę? Ale jak to?
Przecież cały czas się tu tylko bawiłem.
-Ty się bawiłeś, a ja w tym czasie zrobiłam ci
piękną fryzurę. To jak? Odsłaniamy lustro?
-No dobrze.-Wojtuś nie był przekonany do tego, że
może wyglądać inaczej. Zawsze przecież miął długie i ciemne loczki. Po mamie.
Tylko, że od wczoraj było w nich pełno plasteliny…
Pani fryzjerka z pomocą mamy odsłoniła lusterko.
Jakie było zdziwienie Wojtka, gdy zobaczył siebie w lustrze. Teraz miał
króciutkie loczki, które pięknie pachniały.
-I jak?- spytała z obawą mama.
-Mamo już nikt nie będzie mówił, że jestem
dziewczynką! Moje włosy są krótkie i pachnące.
-Wojtku to chyba warto myć włosy, co ?-spytała pani
fryzjerka. –Duzi chłopcy myją włosy tylko takim szamponem.- podała chłopcu
butelkę z namalowaną truskawką.
-No pewnie! Ale ja nawet nie zauważyłem tego mycia.
Nic mnie nie szczypało i nie bolało.
-Odtąd już nic nie będzie szczypać i
boleć-powiedziała mama.- Krótkie i często myte włosy łatwiej się rozczesuje.
-I wyciąga z nich plastelinę- dodała pani fryzjerka
pokazując całą garść plasteliny, którą wyciągnęła z włosów chłopca.
Wszyscy się roześmiali. „No tak, to wszystko moja
wina”- pomyślał Wojtek. „Gdybym nie bawił się plasteliną wczoraj wieczorem,
pewnie bym tu nie trafił. I nie stał się dużym chłopcem. Może niedługo to
powtórzę, żeby tu wrócić… Dobry pomysł”- dalej rozmyślał.
Po wizycie u fryzjera mama zabrała chłopca na pyszne
truskawkowe lody i na plac zabaw. Już nikt nie zwrócił uwagi na Wojtusia, że ma
długie włosy, jak dziewczynka. W przedszkolu też podziwiali jego nową fryzurę.
I miał więcej kolegów, bo o wiele przyjemniej jest , bawić się z kimś, kto dba
o higienę.
A co najważniejsze, skończyły się problemy z myciem
głowy. Wojtek teraz sam mógł nakładać ulubiony szampon i go spłukiwać. Do
fryzjera chodził z mamą regularnie, bo jego włosy rosły w oszałamiającym
tempie. Nie musiał wymyślać zabaw z plasteliną.
Komentarze
Prześlij komentarz